wtorek, 13 maja 2008

sen

dzisiaj śniło mi że pojechałam na wycieczkę, właściwie to ktoś mnie na nią zabrał:) podróż była długa bo daleka. celem były Chiny. miejsce w którym sie zatrzymaliśmy było małą leśną osadą, otoczoną ogromnymi drzewami. w wiosce wszystko było prose, mało rozwinięte technologicznie ale jej mieszkańcy byli nastawieni do nas bardzo przyjaźnie. ludzie ci hodowali przerózne zwierzęta, między innymi konie, które nawet powzolono nam oglądać zamknięte w ich pomieszczeniach. pamiętam że się nimi zachwycałam. ale pomem nastąpił po miłym pobycie czas wyjazdu. to już nie było takie proste... niebo zrobiło się ciemne i poleciały z niego strugi wody. deszcz przerodził się w okropną burzę z piorunami, które były tak głośne, że musiały walić gdzieś zaraz obok. ludzie próbowali nas zatrzymać, ale my parliśmy do przodu w stronę dworca, gdzie mieliśmy wsiąść na pociąg. potem była juz ucieczka. wszystko bylo przeciwko nam i siłą próbowało nas powstrzymać... jakieś kraty, deszcz, pioruny i nawet ziemia, która z powodu ogromu wody stała się niezwykle ślizga... nie pamiętam juz jak ale udało man się dostać na ten upragniony pociąg i uciec... a podróż powrotna była dziwna

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

lepszy chinski niz zaden.
nie pamietam juz kiedy ostatni raz snilem, przez te kawe i redbulle wcale chyba nie chodze spac tylko leze z zamknietymi oczyma i oszukuje cialo.

Anonimowy pisze...

no a mi się codziennie coś śni i to bardzo dużo:) dzisiaj na przykład śniło mi się że ktoś(kobieta) był dla mnie bardzo miły i zasnęłam na jego kolanach a on glaskał mnie po głowie, a ja sobie powtarzałam, że nie wiedziałam że ta osoba jest taka fajna:)

moon