środa, 26 marca 2008

jeszcze jeden dzień z dala od wielkiego miasta... trochę jestem zła bo miałam wrócić dziś a nie z mojej woli plan pozostał niezrealizowany. mogę się tylko pocieszać tym że jest piękna pogoda, chociaż jest zimno. no i wymyśliłam coś :) to coś to historia, która nie wiem jak się kończy (jak wszystko w moim życiu - jak kiedyś coś skończę, tak w 100% to chyba będzie to moje życie, ale i tak nie będę z niego zadowolona:) ). historia zaczyna się od widoku otwartego grobu, a właściwie nie do końca grobu, bo bez zwłok. więc jest tablica, na której powinno być napisane kto spoczywa w grobie, ale tego nie widać, może tam coś jest ale nie wiadomo. zamiast nagrobka czy kopczyka ziemi widać głęboki dół. zapomniałam dodać, że miejscem akcji jest cmentarz. między różnymi grobami widać tą dziurę no i leżąca obok ziemię, którą ja kiedyś wypełniała. trochę mi9 to zaczęło przypominać rolanda topora... mam nadzieję, że facet już czegoś takiego nie wymyślił... w każdym bądź razie ten otwarty grób (?) jest początkiem czegoś. jest nowy i zapewniam, że nikt w nim nie leżał i nie wstał z martwych. nie używany i nie zamieszkały. kiedy został wykopany? i w jakim celu? grób dla człowieka? a może to raczej człowiek dla grobu? czy zaraz ma się tam odbyć pogrzeb? raczej nie. nikt się tam nie kręci, nie czeka z wieńcem... ale zaraz! ktoś jednak jest. ktoś podchodzi i patrzy w dół, następnie próbuje przeczytać napisy na tablicy, to jakiś facet po pięćdziesiątce. przysłonił ręką oczy by lepiej widzieć, ale to nic nie daje, nadal nie widzi.. zastanawia się nad przeznaczeniem grobu... rozgląda się na boki z poszukiwaniu jakichś ludzi. nikogo nie ma, jest sam na całym cmentarzu. stwierdzając ten fakt, zaczyna spuszczać się delikatnie do dziury, a następnie będąc już w środku, kładzie się na plecach. składa ręce jak w modlitwie. leży tak chwilę. ręce... nie tak powinny chyba być... zmienia ich pozycję. robi z nich x ułożony na piersi. coś jest nie tak... może powinny leżeć wzdłuż ciała? zaczyna się coraz bardziej nerwowo kręcić. niemożność znalezienia prawidłowiej pozycji drażni go. jest już tak zły że zaczyna zgrzytać zębami!! jeszcze wyczuwa drobny kamyk pod prawą łopatką!!! tak bardzo się kęci że ziemia ześcian grobu zaczyna sypać mu się na twarz. ale nie zasypuje go. facet wstaje i wychodzi z grobu. mrucząc pod nosem przekleństwa odchodzi. grób pozostał pusty...

11 komentarzy:

Misiek pisze...

oj chyba za bardzo przezylas zmartwychwstanie chrystusa w niedziele:)))) ale w sumie ciekawy poczatek. tylko zeby byl i koniec:) moze jakas orgia nekrofilska o polnocy?:)

dziuniek pisze...

masz taki nieprzyjemny zwyczaj pisania drwiaco-zniechecajacych komentarzy... i nie przeczytales tego co napisalam. nie zauwazyles ze tam byla mowa o tym ze w grobie nigdy nikogo nie pochowano? byl nowy, jeszcze nie uzywany... wstydzilbys sie;p co do chrystusa to jego zmartwychwstanie to jak ponowne odrodzenie sie przyrody, ale w tym roku chyba mu sie to nie udalo

dziuniek pisze...

aha, zapomnialam dodac, ;p

dziuniek pisze...

i wiesz co to znaczy:)

Misiek pisze...

alez przeczytalem dokladnie. po prostu pusty grob skojarzyl mi sie z jednym. a mistrzem w niedopowiedzeniach to nie jestem ja...

Misiek pisze...

aha zapomnialem dodac:)

Misiek pisze...

ty wiesz kto jest w tym mistrzem:)

dziuniek pisze...

uch!! brzydal!!

dziuniek pisze...

a chcesz dostac?:)

Anonimowy pisze...

"zaczyna spuszczać się delikatnie do dziury" ja bym takiego zestawienia slow nie uzyl. Ale wiem ze lubisz Pythona, wiec sie nie czepiam.

dziuniek pisze...

hmmm? a jak miał to zrobic?;) gwałtownie? faceci...

moon